Witam
Na forum, pojawiłam się niedawno. Przeczytałam co nieco i postanowiłam się zarejestrować.
Dawno temu, czytałam książki nt podświadomości i pozytywnego myślenia. Ostatnimi czasy, "przez przypadek", wpadły mi w ręce na nowo te ksiązki i wróciłam do nich na nowo. Siłą rozpędu, zaczęłam szukać informacji na necie itd.
Nie wiem, czy uda mi się w skrócie...
Jakiś czas temu, poznałam fantastycznego człowieka. Akurat w czasie, kiedy nawał problemów i samotność mnie doginały do ziemi. "Przypadkowa" rozmowa, gdzie przez prawie cały czas, nie spuszczaliśmy siebie z oczu. Dziwne uczucie jakiejś dziwnej pewności ( sama nie wiem czego ), spokoju wewnętrznego i chęci żeby to było i trwało. Co ? Wszystko. Gdyby tego pierwszego dnia, nagle mnie przytulił, odwzajemniłabym dwukrotnie. To bylo jakieś takie... oczywiste. Po jakimś czasie
( bo spotykaliśmy się,żeby pobyć ze sobą ) zapytał mnie, czy wyczułam ,że chciał mnie przytulić..."wtedy"
Było coś takiego, że
musieliśmy mieć kontakt. Dzień w dzień... czy to telefoniczny, czy realny. Tęsknota była taka,że można ją było kroić nożem. Jakiś obłęd. Jedno za drugim, dostawało małpiego rozumu. Rozmowy o wszystkim. Zrozumienie... empatia... radość, spokój, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie... radość niesamowita. Nie, nie doszło do niczego, choć ... obydwoje w środku tego chcieliśmy. Intensywność kontaktu, tęsknoty, uczuć... silna niesamowicie.
Radość z życia mimo problemów (powaznych) , realne spotkania dawały takie ukojenie...że brakuje mi słów.
Wydarzyła się pewna sprawa i ... coś się zmieniło. Usłyszałam, że powstał pewnego rodzaju dystans . Odebrałam to jako koniec tego co było. Raczej dobrze odebrałam, bo "ochłodziło" się i wszystko miało się zmienić. Było "przytulenie na pożegnanie" i w sumie ... koniec. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, to było tak, jakby mi ktoś serce na żywca pociął tępym nożem, ze stoickim spokojem... Wracaliśmy po tym spotkaniu, miałam chęc wyć...ale z drugiej strony
( znajomość była krótka, ale bardzo, bardzo intensywna - spotkania, rozmowy ), pomyślałam... że bardzo cierpię, boli, ale ja nie potrafię uwierzyć,że "to" tak się kończy. Z jednej strony, miałam chęć wyć, szarpać, przeklinać,a najlepiej to skoczyć z bloku,a z drugiej ... mialam dziwne wrażenie,że ... nie mam się czym przejmować tak bardzo.
Rozum (?) mówi mi,że to już naprawdę koniec. Kontaktowałam się ( choć robiłam wszystko,żeby się nie zbłaźnić ), pisalam... milczał. Mieliśmy się spotkać, porozmawiać, olał mnie... A we mnie, znowu dwa głosy. Jedno wyło i mówiło, "szanuj się, daj spokoj, olej ",a drugie mówiło - "spokojnie, bez paniki, będzie dobrze". Pamiętam,że poczułam taki spokój ... i "przekonanie",że nie mam się czym przejmować. Później spotkało mnie cos takiego,że ja nie wiem... czy to był sen, czy to stało się realnie. Nie pamiętam... ale na 99 % stawiam na sen. Mówił do mnie " nie, nie teraz...". Chodziło o uczucia, o rozmowę na temat tego co czujemy i co będzie dalej.
Zaczęlam czytać.. żeby nie zwariować,żeby nie pogrążać się w negatywnych myślach, bo nie jestem w moim dobrym życiowym momencie, więc to już jest taki przysłowiowy, "gwóźdż do ...".
Trafiłam na W. W. i jej techniki. Zaczęłam stosować co nieco. Zaczęłam od szklanki wody. Poza tym, miałam miłe myśli, które mnie nie opuszczały ( mimo tego,że realnia mówią co innego ). Któregoś dnia, poczułam się zmeczona, zasnęłam... dzwoni telefon, pierwsza myśl,że to on . Tak, to było on...po tym, jak zmilczał moje smsy... to był on. Rozmowa miła.
Ale wyczuwałam w niej jakby... mówił do mnie,że nie ma już tego co było. Żebym się nie łudziła... Powiedział,że nieprzemyślanie to wyszło, że tego nie chciał...( żebym tak odebrała ).
Pisałam później do niego, na następny dzień. To było coś bardzo ważnego, istotnego...Przemilczał... Było mi przykro ale ( znowu) z drugiej strony, odczuwałam że "to nic takiego". Wariatka jakaś
Kiedyś, nagle naszla mnie myśl,że "on wróci, będzie dobrze.Potrzebuje czasu na to,żeby dorosnąc do sytuacji". Analizowanie realu, mówi zupełnie coś innego, na pewno wiecie co ...
Ostatnio robiłam sobie znowu "szklankę wody" ( 2 dni/noce) , tylko zadalam jakby 2 różne pytania w temacie.
1 nocy, co mam zrobić,żeby naprawić relacje z nim, żeby było jak było...
W sumie miałam dziwne sny. 1 było mnóstwo ludzi, jakiś plan filmowy, ale nie do końca jednak filmowy. Duża przestrzeń , dużo rzeczy,.. raczej nie odczuwałam zadnych emocji negatywnych. Byli jacyś sławni ludzie ... miał być kręcony film (?) nie pamiętam do końca tego snu. Ale ważne - snił mi się mój brat.
2 noc - pytanie , czy on będzie ze mną .
Byłam w jakimś mieszkaniu, bylo towarzystwo mieszane, Panienki jakieś, ktore mnie totalnie olały, nie przywitały się ze mną. Nie pamiętam z kim tam przyszłam. Wydaje mi się,że to było mieszkanie, gdzie mieszlał mój brat. Chyba się przeprowadzał. Stał obok mnie , w pudłach leżały listy. Moje do niego. Jakiś chłopak je przekładał ... i ja mowię do brata- no weź, czytał to ktoś ? On mowi,że nie wie, ale chyba nie . W sumie myślę... bez sensu,trzeba coś zrobić,żeby nikt tego nie czytał. Później, to pamiętam tylko,ze jakiś chłopak mył okna...
Nic nie rozumiem z tego. Dlaczego 2 razy pod rząd, śnił mi się mój brat ( jeden i ten sam ).
Oczywiście ja sobie przetłumaczyłam,że to już koniec. Że tak mi sny przepowiedziały,że brak szans.
Starałam się wizualizować, wychodziło mi 5/10 nie mogłam się jakoś skupić. Jak widzę w wyobraźni człowieka, za którym tęsknię do bólu serca, to od razu się uśmiecham. On tak na mnie zawsze działał...
Nie wiem jak odczytać to wszystko. Dzisiaj jestem w dołku.
Ale już nie zadzwonię, nie napiszę... choć to jest bardzo, bardzo cięzkie.