A ja za to opowiem o tym jak udało mi się przyciągnąć jednego amanta oraz drugiego, ale już bez uczuć, który spędza mi sen z powiek do dzisiaj
Hmm, zawsze byłam zdecydowanie niepoprawną optymistką rozsiewającą aurę szczęścia i beztroski, tak też było w 1 liceum. Nie rozglądałam się jakoś specjalnie za facetami, ale wraz z nowym rokiem szkolnym do mojej klasy zawitał nowy chłopak, który od razu mi się spodobał. Nie było to jednak żadne zakochanie takie po prostu ''o, przystojny miło by było gdyby...''. Na potrzeby opowieści nazwijmy go Świętopełek. Świętopełek miał rzeszę fanek, wszystkie w klasie do niego wzdychały, w tym i trochę ja. Był z nim jednak jeden problem, albowiem uwielbiał on rude kobietki z kształtami. No cóż, ja z moją latynoską urodą i figurą kłody no to tak nie bardzo? Mijały miesiące, a wszechświat robił wszystko byśmy się zakumplowali, tak też się stało, stało się również to, że nasz klasowy Adonis znalazł sobie dziewczynę, nie byłam zakochana więc jakoś tak bez ciśnienia nadal wzdychałam sobie wyłącznie do jego wyglądu. Po jakimś czasie owa para zerwała, a ja zauważyłam, że Świętopełek coraz namiętniej strzepuje niewidoczny pyłek z moich ubrań, zaczyna poruszać tematy coraz bardziej durne, by tylko zagadać : Lysandra, jak myślisz, ryby piją? + sugestywne macnięcie mojego ramienia w celu pozbycia się niewidocznego pyłku , wciąż jednak bez żadnych romantycznych podtekstów. Minął rok, można powiedzieć, że zapomniałam o jego egzystencji, trafiliśmy do innych klas, niby koniec. Jednak nie, zaczęły się komplementy, zaczepki, zaproszenia, deklaracje ( ) niestety nie byłam owym panem zainteresowana ze względu na jego charakter, znajomość ucięłam z własnej inicjatywy.
I teraz moje felerne przyciągnięcie, którego w sumie z jednej strony żałuję, a z drugiej jestem zagubiona i tutaj potrzebuję kopniaka od was.
Zobaczyłam go na korytarzu coś załatwiał z moją byłą przyjaciółką (która obecnie niestety jest mi drzazgą w oku ze względu na to co mi zrobiła). Zaczęłam sobie znowu w myślach czcić jego wygląd, był to jednak introwertyczny szaraczek, totalne przeciwieństwo słowiańskiego Adonisa. Zapomniałam, po jakimś czasie mieliśmy szkolny wyjazd, gdzie również i on się pojawił. Zaczęłam sobie fantazjować, że podchodzi do mnie i nawiązujemy kontakt, po kilku godzinach zaczął do mnie zagadywać(!) introwertyk i to taki mega aspołeczny, kopara w dół normalnie i to nie raz a kilka. Spędziliśmy cudownie czas, zauroczyłam się. Był spełnieniem wszystkich cech jakich szukam u faceta, wcześniej robiłam kilka technik na partnera i myślałam, że to manifestacja. Potem nieco atmosfera ochłodła, pan się zmył do swojego świata z powrotem, były spojrzenia itp, ale nic poza tym. Spotkaliśmy się potem na szkolnej imprezie, gdzie zmanifestowała się jedna z moich wizualizacji ( niesamowite doświadczenie). Potem było niestety coraz gorzej. Zaczęły się wakacje urwał się nam kontakt, osobnik nie dążył do żadnego kontaktu, więc uznałam to za zamknięte i popadłam nieco w chandrę i smutek. Potem jednak zaczęły dziać się dziwaczne rzeczy. Odezwał się mój kolega z gimnazjum, który zaproponował spotkanie z nim i jego kolegami. Domyślacie się pewnie z kim się kolegował? Szczękę znowu zaczęłam zbierać z podłogi. Na dodatek ten sam kolega zaczął mnie z nim swatać...mówił, że podświadomie wyczuł jakoś tak moje uczucia. Niestety potem klap, mój wybranek serca określił stan podobania mu się na ''Czy ja wiem'', a na zachęty do swatania swojego kumpla zareagował ''Nie musisz'' no i tutaj pękło mi tak trochę serce. Emocjonalna dziewczyna ze mnie, kwik, ryk, płacz i histeria. Potem już tylko raz lepiej raz potwornie. Ostatecznie za każdym razem jak odpuszczałam on się pojawiał, tu nagle okazywało się, że mamy wspólnych znajomych, a to jakiś inny dyngs. Niestety on nie potrafi się określić, nie umiał odpowiedzieć ani negatywnie ani pozytywnie na moje uczucia. Ostatnio nawrzucałam mu...i tak wrócił po czasie...ale nieco bardziej zmierzły, nie mam pojęcia o co może mu chodzić, to wracanie, a potem odsuwanie mnie od siebie. Przyznaję, wiele razy płakałam, obniżał mi wibracje, dobry humor. Pogodziłam się z tym, że nic do mnie nie czuje, obecnie ignoruje mnie na rzecz swojej przyjaciółki z dzieciństwa, a mnie po prostu w środku rwie na ich widok. Niby wiem, że to nic nie znaczy, ale ona...ech, fałszywa osoba z niej strasznie, zawsze krzywo na mnie patrzyła przez to ze z nim się zadaje, deklarowała jednak, że jest po mojej stronie, niestety okazało się inaczej...obecnie czuję się rozbita. Wszechświat znowu podstawia mi go pod nos, zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, która okazała się jego przyjaciółką...ech...moje miasto jest małe, ale to już jest kpina. Nie wiem jak dalej się to potoczy, ale w sumie to chciałabym się odkochać, niestety czuję się jakby łączył mnie jakiś łańcuch z nim, który nie pozwala mi usunąć tych uczuć. Nie sądzę by miał do mnie jakieś uczucia, chciałabym przyciągnąć sobie kogoś, kto nie będzie ranił moich uczuć. Czuję smutek i gniew na zmianę, dla pocieszenia snuję sobie, że tak jak on mnie ignoruje, tak ja będę go kiedyś, wiem, że to nie najlepsze rozwiązanie, ale czuję potworne rozgoryczenie, tak jakby wykorzystał mnie emocjonalnie. Naprawdę starałam się do niego zbliżyć...Jakiś pomysł na odcięcie się od tej relacji? Uważam, że jest ona bezowocna, na dodatek zbliżają się dwa wydarzenia na których być może będzie i coś czuję, że ciśnienie mi się podniesie jak znowu go spotkam Niestety tak jak wiele dziewczyn w desperacji sięgałam po porady wróżek, straciłam masę kasy i energii...nie polecam i żałuję. Dostałam wróżbę, która była niesamowicie trafna, ale niestety jasno mówiła, że chłopak nie potrafi lub nie chce wejść w relację i w efekcie nie widać szans na rozwój znajomości w najbliższym czasie oraz, że w efekcie nie będziemy razem. Przewidziała tam niby kogoś nowego w moim życiu, ale jestem dosyć sceptyczna do tego typy wróżb, chciałam to potraktować jako motywator a dostałam demotywator. Przynajmniej mam nauczkę na przyszłość