Dziś ledwo wstałam, zaczęłam od hoponki, dzięki czemu wywlokłam się z łóżka. Ogólnie, żeby nie myśleć o tym, jak jest źle to ciągle powtarzałam afirmacje (lepiej obsesyjnie coś sobie wmawiać niz płakać ), dalej czułam sie tak sobie. Zrobiłam pytania kwantowe i bingo! Czuję, jakby kamień spadł mi z serca, a realizacja zamówień ruszyła z kopyta.
Myślę, że jeszcze parę sesji i spokojnie sobie wybaczę, a wtedy Wszechświat to wybaczenie odbije od innych (zwłaszcza tego biednego, zranionego exa). Ciągle zapominam, że wszystko jest we mnie i to najpierw zmiany muszą zajść we mnie! Nie mogę czekać, aż inni ludzie zmienią moje myślenie za mnie. Cieszę się, że jest to forum, bo większość technik i rzeczy, ktore do mnie przemówiły znalazłam wlasnie tutaj, nawet jak mało sie udzielam

No i oczywiscie wybaczenie sobie to jest to co chce osiągnąć dla siebie, a nie konkretnie po to, żeby on wrócił. Ja muszę być z siebie zadowolona, żeby kogokolwiek uszczęśliwić. Bo gdybym zaczęła związek z kimkolwiek, albo z nim to zadręczyłabym go własnymi wyrzutami sumienia i w związku z tym tragiczną samooceną przez co czulabym sie coraz gorzej i gorzej...