Najlepiej chyba nie spinać się i podchodzić do życia lekko i swobodnie, ale gdyby to było takie proste

na niektóre sprawy ciężko machnąć ręką i dać sobie spokój.
Ja dzisiaj miałam kryzys istnienia PP, bo próbowałam w ten sposób coś zdobyć, coś na czym mi za bardzo zależy... Nie umiem do tej sprawy podejść na luzie z myślą "co ma być to będzie". Poszłam na spacer i w przypływie złości chciałam znaleźć 4-listną koniczynę, myślałam sobie o tym, że jak ją znajdę tu i teraz to będzie dla mnie dowód na PP. Bo takich rzeczy nie znajduje się zbyt często, więc ją przyciągnę myślami... Szukałam jej jakieś 10 minut i znalazłam. Także dostałam dowód na PP

Ale nie odpuściłam, nie poddałam się, ja jej szukałam uparcie aż ją znalazłam

Z tym, że chyba sama nie wierzyłam w jej znalezienie, więc może jednak jakieś odpuszczenie było, bo nie traktowałam sprawy całkiem serio.
Później w przypływie kolejnej złości (haha mam dzisiaj cudowny dzień) rozmawiałam z Tatą przez telefon i mu się żaliłam, a on zaczął mi udzielać rad, żebym sobie odpuściła, że za dużo od siebie samej wymagam, że mam za duże ciśnienie na pewne rzeczy, żebym przestała się przejmować... I żebym zajęła się sobą, czymś innym, a on jest pewien, że prędzej czy później dostanę to czego chcę, bo zawsze tak było. I takie tam
Mój Tata nie ma pojęcia zielonego o PP, więc uznam jego słowa za znak, że KTOŚ albo COŚ chciałby mi coś przekazać
