makata napisał(a):Szczerze mowiąc na tych pytaniach i braku osądu bazuje też Matryca właśnie slucham materiałów ze strony oryginalnej matrycy i widzę że Access i Matryca się zazębia ... a to zaskoczenie
Czarodziejka napisał(a):Nie wierzę że wszystko pójdzie od początku do końca jak chcemy, kłody stale są rzucane, ale trzeba zacząć udawać że nie obchodzi nas co inni myślą, udawać że nie obchodzi nas co nam woła w środku - jeśli woła "nie uda się".
Anielka pisze że jedyna metodą jest parcie do przodu i ci co maja taki potencjł osiągną sukces, a kto nie ma potencjału - nie da rady i trudno. A ja uważam że kto potencjału nie ma (takiego naturalnego polotu), musi to ignorować i działać jakby go miał. Własnie myślę że to jest podstawowym błędem, poddanie się. Za szóstym razem po upadku, trzeba wstać i spróbowanie siódmy raz. Tu nie ma czarów marów, jest prosty cel (jeśli umiemy go określić) i działania zmierzające do osiągnięcia celu, choćby na początku najgłupsze.
Oglądam (bo uwielbiam) You can dance - tam są goście którzy odpadali tuż przed metą kilka lat temu, a teraz są w czołówce, bo po upadku pracowali dalej i spróbowali kolejny raz. Pamiętam taką dziewczynę co chyba wygrała, a wczesniej usiłowała dostać się (o ile sie nie mylę) 9 razy do programu. Kto ma odwagę dziewięć razy wystawiać się na pośmiewisko?
Ale cały problem chyba jest często w tym, że my nie wiemy co co nam naprawdę chodzi w życiu, wydaje mi się że nie mamy pomysłów na życie. Albo np. ktoś chce domu, ale nie dąży w tym kierunku, nie interesuje się i nawet nie wie ile cegła kosztuje. Mnie się zdaje, że to się wszystko się rusza, jak my się "ruszamy".
Czarodziejka napisał(a):Nie wierzę że wszystko pójdzie od początku do końca jak chcemy, kłody stale są rzucane, ale trzeba zacząć udawać że nie obchodzi nas co inni myślą, udawać że nie obchodzi nas co nam woła w środku - jeśli woła "nie uda się".
Anielka pisze że jedyna metodą jest parcie do przodu i ci co maja taki potencjł osiągną sukces, a kto nie ma potencjału - nie da rady i trudno. A ja uważam że kto potencjału nie ma (takiego naturalnego polotu), musi to ignorować i działać jakby go miał. Własnie myślę że to jest podstawowym błędem, poddanie się. Za szóstym razem po upadku, trzeba wstać i spróbowanie siódmy raz. Tu nie ma czarów marów, jest prosty cel (jeśli umiemy go określić) i działania zmierzające do osiągnięcia celu, choćby na początku najgłupsze.
Oglądam (bo uwielbiam) You can dance - tam są goście którzy odpadali tuż przed metą kilka lat temu, a teraz są w czołówce, bo po upadku pracowali dalej i spróbowali kolejny raz. Pamiętam taką dziewczynę co chyba wygrała, a wczesniej usiłowała dostać się (o ile sie nie mylę) 9 razy do programu. Kto ma odwagę dziewięć razy wystawiać się na pośmiewisko?
Ale cały problem chyba jest często w tym, że my nie wiemy co co nam naprawdę chodzi w życiu, wydaje mi się że nie mamy pomysłów na życie. Albo np. ktoś chce domu, ale nie dąży w tym kierunku, nie interesuje się i nawet nie wie ile cegła kosztuje. Mnie się zdaje, że to się wszystko się rusza, jak my się "ruszamy".
Anielka napisał(a):Dobry przykąłd podałaś Czarodziejko.bo akurat ja jestem żywym przykąłdem tego domu
. ze względu na brak własnego mieszkania postanowiłam budowac dom. Żyłam juz kilkanaście lat w związku, było dziecko, firma dobrze prosperujaca więc nic tylko budowac. O domu marzyłam od dziecka, chociaż z rodzicami tz mieszkałam w domu, aj ja pragnłam mieć swój własny, urzadzony po swojemu i na swoich zasadach... Kiedy więc firma zaczęła osiągać spore dochody podjęłam decyzję. Dom był zaplanowany wraz z ułożeniem talerzy w szafkach
. Od 3 lat czytałam po nocach fora budowlan, sama zaprojektowałam dom. Czulam jego zapachy, klimat itd... znałam ceny cegieł i kranów zanim zaczęlam budowe... nadzorowałam itd. moja wiedza zadziwiała budowlańców. A w tym samym czasie mój teraz już ex rozpiep... z jedną z moich pracownic naszą firmę...oczywiście to jego kochanica była... Doprowadzili do ogromnych długów... za które tylko ja odpowiedam. Na etapie zakonczenia stanu surowego związał sie oficjalnie z kochanicą, pozostawiajac mi dzieci, długi i kilku komorników. Kiedy zaczęłam budowe już coś było nie tak, czułam lek, pieniedzy było z firmy coraz mnie, fagas schamiał okropnie...ale ja miałam CEL - DOM. I mimo tego że łatwo mogłam poznac prawdę...to podswiadomie nie chciałam , bo miałam cel, a poznanie prawdy odwiodłoby mnie od niego, bo budowanie domu byłoby strzałem w łeb w taej sytuacji...Dzis dom już chyba opieprzył komornik. Ja mieszkam...jak dziad.
Zapewniam Cie Czarodziejko, że wiele kłód miałam pod nogami i znaków żeby domu nie budować, ale to był JASNO okreslony, bezwzględny CEL.
Anielka napisał(a):mało tego...To doprowadzilo do tego, że maja sytuacja finansowa i prawna wyleczyła mnie zupełnie z celu jakim może być własny dom... A dla ciekawostki, moja znajoma nienawidziła domów, ogródków , bo pracy duzo itd. Męża to myslałam że zabije bo zaczął budowę. Dziś jest najszczęśliwsza i nigdy nie poszłaby na bloki...
Przykro mi, że burzę Wasze poglądy... ale może macie większy potencjał niz ja
Aliss napisał(a):Nicki wrzucilam Ci na PW:
« Powrót do Prawo przyciągania na codzień
Użytkownicy przeglądający ten dział: Alexa [Bot], Bing [Bot], i 6 gości