Ja też lubię swoje własne towarzystwo, wszystko jest dobre, samotność również, ale jednak dawkowana odpowiednio. Najbardziej rozwalaja mnie "złote rady "innych w stylu żeby wyjść do ludzi itp. Wakacje bym chciała jakieś fajne zaplanować, ale szczerze mówiąc już mi się nie chce samej, tak jak w tamtym roku, fajnie jest pojechać gdzieś samemu gdy jest potrzeba wyciszenia się itp, ale ileż można na miłość Boską

. Wiem, że działam teraz wbrew pp bo narzekam i nie jest to nic dobrego, ale tak sobie dzisiaj uświadomiłam, że dosłownie nie mam siły już się oszukiwać, że kolejny samotny spacer z psem to spełnienie moich marzeń. W taki dzień jak dziś. Nie mam siły już planować sobie sama czas i udawać, że kolejna samotna wycieczka jest super

. Mam też już coraz mniejsze szanse na rodzinę i chociaż odpuscilam to ciśnienie (bo nie jest już tak że muszę ), to jednak uklucie w sercu zostaje. Chciałabym umieć wszystko odpuścić i po prostu NIE CHCIEĆ, ale nie potrafię, nie wychodzi mi nawet jak nie wiem ile wyobraze sobie minusów związku i gaci i skarpetek do sprzątania

. Przychodzi taki dzień jak dziś i pozytywne podejście idzie na urlop bo mam wrażenie, że wszyscy już przestali Boży świat widzieć przez te swoje drugie połówki

. Telefon milczy jak zaklęty, nie ma się czemu dziwić zresztą, wiadomo że raczej jestem ostatnią osobą, o której dzisiaj pomyslalyby moje sparowane koleżanki

. Oczyyyyywiiiiscie cieszę się wolnością, korzystam ze swobody, nikt mnie nie wkurza bla bla bla no i jeszcze tych gaci nie piore;) poza swoimi oczywiście. Dobra idę z psem again. Fajnie byłoby jakby ktoś fajny też szedł z psem. I żeby został na dłużej. Mogłabym pojechać na tą wycieczkę do Hiszpanii NIE SAMA wreszcie i po kolacji, jak wszyscy by znikali w swoich pokojach z butelką wina i kimś ja zrobilabym to samo zamiast tak jak w tamtym roku wloczyc się wieczorem sama po okolicy albo grać w milionerów na komórce udając, że to jesteś normalnie życie takie, jakie zawsze chciałam mieć
